sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 38 ♥

- Całuj, a nie grasz w jakieś chore gierki, Sykes. - wymamrotałam w jego usta, po czym wpiłam się w nie. On taki nieporadny jakiś jest. A może lepiej określić go nieśmiałym? No w sumie, chłopak pokonał barierę i przyszedł z takim wielkim miśkiem. Jak takiego nie przyjąć i całować? No ale my tu wymieniamy się bakteriami, a zakupy świąteczne się same nie zrobią. A tyle jeszcze roboty przed nami.
- Nath, może lepiej już jedźmy. – odsunęłam się od niego i popatrzyłam się w jego głębokie oczy.
- Tak jedźmy. – przepuścił mnie w drzwiach i razem zeszliśmy na dół. Tam Nathan ubrał kurtkę i buty. Wyszliśmy z domu trzymając się za ręce i machając nimi to w tył to w przód jak małe dzieci. Z uśmiechami na twarzach udaliśmy się do białego Audi, które zapewne należało do mojego chłopaka. Taki chłopak, w takim samochodzie czuję się jak w jakimś pierdolonym fan fiction.
- Tak się zastanawiam skąd ty masz takki samochód. – myślenie na głos jest moją domeną, chociaż potrafię wiele rzeczy zostawić dla siebie.
- Skarbie jak się pracuje i zarabia takie bardzo fajne papierki to się może takie cuda mieć – ten gnojek poczochrał moje włosy i przy tym się tak bezczelnie uśmiecha. Muszę się popytać ludzi czemu ja z nim jestem. O wiem będę w galerii zatrzymywać przypadkowych ludzi i pytać czemu ja się związałam z takim idiotą. No ale, nikt mi raczej nie pomoże. Będzie tylko „Jesteś przecież z takim przystojnym chłopakiem i Ci to nie odpowiada?! Chora jesteś!” Ja nie wiem co oni w nim widzą. Taki frajer, który użala się nad swoją grzyweczką. No ale skoro dziewczyny lecą na niego, to ja miałabym nie polecieć? Oczywiście chodzi mi wygląd wewnętrzny, bo to nawet ładne nie jest. Ma po prostu bogate wnętrze.
- Dotknij moje włosy ponownie, a wsadzę Ci ręce w dupe! – skrzyżowałam moje ręce na piersi i udałam obrażoną za ten haniebny czyn.
- Ale swoje ręce? Bo jeśli moje, to ja podziękuję – no i co mnie macasz zboczeńcu po kolanie, no co ono Ci zrobiło?! Z takim to się nie dogadasz, takiemu to tylko seks w głowie. Mężczyźni.
- Opanuj się! – ja głupia wierzę, że go tym uspokoję, taki suchar.
- A co jeśli nie chcę się opanowywać? Pomyślałaś? – cwana bestia, ciekawe kto go tak wyszkolił.
- A co jeśli wysiądę z samochodu? Pomyślałeś? – naśladując go, zaczęłam się z nim przedrzeźniać.
- A może seks na zgodę? – uniósł sugestywnie jedną ze swych bujnych brwi.
- Sykes jedź już, bo mi na nerwy działasz! – irytujący młodociany Brytyjczyk z niego. Ale no słodki. Jeśli ktoś się ze mną nie zgadza, nie lepiej już teraz skoczy z parapetu.
- Tak jest królowo! – jak już wcześniej wspomniałam jest irytujący, a w dodatku wkurzający. Nic tylko w łeb takiemu porządnie przywalić. Widzę jakiś obszerny budynek, sądzę że to jakieś centrum handlowe w którym będę mogła na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Mam nawet swojego niewolnika. O, będzie nosił zakupy, będzie! Nie ma tak dobrze, chociażbym miała wykupić pół sklepów to i tak on będzie wszystko nosił. Jestem bardzo wredną osobą, miło tak porządzić innymi. Przynieś to, wynieś tamto. Taka księżniczka. Brakuje długiej sukni, korony i cudownych butów. Da się to załatwić. Nareszcie wjeżdżamy na ten parking. Obawiam się trochę fanek mojego mężczyzny. W sumie gdy on zajmie się nimi, podskoczę kupić prezent dla niego. To nie będzie trudne, bo mam świetny pomysł i sądzę że będzie on trafiony.
- Ugh, Nathan a jeśli Twoi fani będą za nami łazili? To trochę krepujące, nieprawdaż? – nie, że ich nie lubię czy coś ale no kurde zaraz będą mu się do przymierzalni pchały. A ja się w rycerza bawiła nie będę.
- Moja księżniczka uważa, że coś jest krępujące? Chyba zapiszę to w kalendarzu. – jak już wspomniałam setki razy on jest bardzo irytujący, Jezu takie dzieci tylko w Anglii. 
- Nie przeginaj Sykes! Obydwoje wiemy, jak bardzo nie lubisz chodzić sam na zakupy. A jeśli Cię zostawię będziesz na nie skazany. Potrafię być suką jak żadna inna, skarbie. – tak delikatnie jak się da przejechałam palcem po lewej stronie jego twarzy. Mhm, już widzę co mój dotyk sprawia. Może lepiej zostawię biednego Nathanka w spokoju? Tak, to genialny pomysł musi być pełen wigoru na nasze zakupowe szaleństwo.
- Wysiadasz, czy jakieś zaproszenie trzeba? A może czerwony dywan rozłożyć? – ups, troszku za bardzo się zamyśliłam. Ale się każdemu zdarzyć może, a ten od razu te swoje głupie teksty rzuca. Które nie są śmieszne.
- Nie zaczynaj się! Potem narzekasz tylko! Najpierw myśl, a następnie mów. To proste, tak myślę. Chyba, że Twój mózg nie umie tego pojąć.
- Och chodź już, a nie filozofujesz! – robi mi obciach, a potem w gazetach piszą, że to osoba towarzysząca robi celebrycie obciach. Co za szuje.
*2 godziny później*
Tyle sklepów już obeszliśmy, że ja nie mogę. Przynajmniej mamy prezenty dla wszystkich, ale dalej nie kupiłam nic dla Nathana i sądzę, że on dla mnie również. Chyba zaproponuję mu abyśmy się rozdzielili, ponieważ chcę mu samodzielnie coś kupić. Na razie pijemy kawkę w jednej z wielu kawiarni.
- Nathan, wiesz że nie mam jeszcze nic dla Ciebie? Będziemy musieli się rozdzielić. Dasz radę? Nie umrzesz w tym wielkim świecie przez kilkanaście minut beze mnie?
- No ja dla Ciebie też nic nie mam, więc przeżyję. Ale nie myśl kochaniutka, że za mną gdzieś pójdziesz. Idziemy obydwoje w różne strony i gdzieś się spotkamy, okej? Jak by coś to numer znasz. – szybki całus i już zniknął, kurde dobry jest. Czas na znalezienie idealnego prezentu dla niego. Nie mam pojęcia co mogę mu kupić, wiem że nie musi być coś drogiego, ważny jest gest. Ale jakiegoś ścierwa mu przecież nie kupię! Zegarki! Tak muszę je pooglądać, sądzę że znajdę jakiś ciekawy i idealny dla Nathana. Już na wystawie moje serce zdobył ten zegarek(obrazek). Nawet nie oglądałam innych tylko od razu poprosiłam o zapakowanie i ruszyłam dalej, by zdobyć jeszcze coś w czym chciałam widzieć mojego chłopaka. Weszłam do lepszego pierwszego sklepu z odzieżą i w oczy rzucił mi się piękny sweter(foto), który według mnie idealnie pasuje do jego stylu. Wybrałam rozmiar i udałam się do kasy by zapłacić za to cudo. Sądzę, że taki prezent będzie jak najbardziej na miejscu. Cena zegarka jak i swetra była naturalna, więc nie będzie miał prawa zrzędzić, że prezent był za drogi. Postanowiłam, że ja nie będę narzekać, bo wiem że on to wyda majątek na prezent bo to taki lizusek. Śmiało mogę stwierdzić, że kupiłam jedne z najlepszych prezentów jakie kupowałam w moim życiu. Udałam się do środkowej części centrum handlowego, gdzie była umieszczona piękna fontanna. Tam, też postanowiłam poczekać na Nathana. Wysłałam od razu sms-a by nie musiał mnie szukać. Wiedziałam, że może go nie być przez jeszcze około 30 minut, więc postanowiłam udać się do najbliższej kawiarence. Zamówiłam sobie kawę i tak oto czekałam na mój napój jak i na mojego chłopaka. W duchu myślałam, że mogły zatrzymać fanki, bo nie mogę się mylić, że jakieś młode dziewczyny go nie poznały. Och, przecież to ten Nathan Sykes z tego, um, The Wanted. I tak oto myśląc, o nim, o nas przesiedziałam ponad godzinę wypijając całą kawę i kusząc się na pięknie wyglądający sernik. Nathana jak nie było, tak do tej pory zostało. Zaczęłam się trochę denerwować co mogło być powodem jego długiej nieobecności. No musiałam do niego zadzwonić, ale nie odebrał. Tracąc powoli cierpliwość, postanowiłam udać się na parking i poczekać koło samochodu, a nóż się pojawi. Docierając już pod jego samochód, ujrzałam go rozmawiającego z kimś. No to teraz się doigrałeś Sykes. Gdy z sekundy na sekundę byłam bliżej znajomej postaci, mój niepokój wzrastał. Wiedziałam, że tą drugą osobą nie byłą kobieta. Uf, kamień z serca. Zaszłam go od tyłu i rękami zasłoniłam mu oczy, chłopak który z nim rozmawiał, zachichotał.
- Więc to tak, dziewczyna może czekać i nerwy sobie psuć, bo jej chłopak musi pilnie porozmawiać z kumplem? Och, to takie fascynujące. – byłam wściekła, naprawdę. Każde moje słowo było przesiąknięte jadem.
- Cholera, przepraszam zapomniałem. A właśnie tak przy okazji, kochanie poznaj Zayna, którego na pewno kojarzysz. – to tak, myśli, że jak zapozna mnie z przystojnym Malikiem to cały mój gniew ujdzie ze mnie jak powietrze z dętki od roweru… Błąd kochaniutki, wielki błąd. Jestem zbyt dobrą aktorką, a ty jesteś zbyt kiepski w odkrywaniu kłamstwa…
- Miło mi w końcu poznać tak piękną dziewczynę mojego przyjaciela. – rozpłynę się, czy się nie rozpłynę. Taki dżentelmen, kurewka a ja taka niemiła dla Natha byłam przed chwilą. Ups, bywa, wytnie się to.
- Mi również. Dotychczas nie miałam okazji poznać przyjaciół Nathana, ale miło, ze mogę zacząć od tych przystojnych. – powiedziałam to na głos? O ja głupia, głupia ja. To wszystko przez złość na Nathana…
- Um, no fajnie było Cię Zayn widzieć, ale musimy się zmywać, bo wiesz święta i te wszystkie żmudne przygotowania… - czy on właśnie próbuje jakoś gościa spławić? O ja pierdole. Nathan James Sykes jest w tej chwili zazdrosny i to cholernie. Och, będę się nad nim znęcała. Za to, że o mnie zapomniał! Ha.
- Zajebiście było Cię widzieć na starych śmieciach, ziom! – uścisnęli sobie dłonie w ten męski sposób. To taki dziwne. – A Ciebie miło było poznać, mała. – czy ten Zayn Malik powiedział do mnie mała? Powinnam mdleć, czy coś? Chyba tak, ale to takie nie gabrielowate. Pożegnaliśmy się z nim i wpakowaliśmy swoje tyłki do auta.
- Mmm, nie wiedziałam, że zadajesz się z takimi osobistościami. To takie imponujące. – jeśli nie usłyszał krzty ironii, muszę dokupić aparat słuchowy do mojego prezentu.
- To taka moja mała tajemnica. Ale teraz przejdźmy do nas. Gniewasz się za to, że nie przyszedłem. – chciałam już odpowiedzieć, lecz zorientowałam się że to było stwierdzenie, a nie pytanie.
- No wiesz jakoś nie widzi mi się suszyć zębów, bo mnie wystawiłeś do wiatru i wolałeś pogadać sobie z kumplem. – warknęłam przez zęby. Serio miałam już powoli dość tego dnia. Ostatnio moja cierpliwość bardzo szybko się kończyła i w ułamku sekundy stawałam się wściekłym lwem czy coś w ten deseń. Sama nie rozumiałam po części mojego zachowania. Byłam bezczelna i chamska. Taki trochę damski dupek.
- Wybacz, że nie bywam na Twoje zawołanie o królowo. Muszę przekazać moim znajomym, by to z Tobą się kontaktowali gdy chcą się ze mną spotkać, a ty wybierzesz dogodny dla Ciebie termin. – jeśli chciał sobie pożartować, to ups nie wyszło. Zranił mnie. Do chuja, po prostu mógł mnie jakoś powiadomić, a nie teraz ukazuje swój ciemny humor. A dopiero co powiedziałam o sobie, że jestem dupkiem, ups zwracam honor sama sobie. Nie odezwałam się do niego, ani jednym słowem. Odwróciłam się w przeciwną stronę i oparłam czoło o zimną szybę. Nim się spostrzegłam byliśmy już na podjeździe. To dobrze. Wysiadłam z samochodu bez grama gracji i trzasnęłam drzwiami, a co się będę. Kto bogatemu zabroni… Wcale nie jestem bogata. Z prędkością światła wbiegłam do domu i udałam się do mojego pokoju. Jestem pewna, że nikt mnie nie usłyszał. Idealnie. Zdjęłam kurtkę oraz buty i rzuciłam je gdzieś na środek pokoju, a sama rzuciłam się na łóżku przykrywając się kołdrą oraz kocykiem. Musiałam dać upust emocjom poprzez płacz. Nie chciałam używać drastycznych metod. Jeszcze zachowałam trzeźwy umysł. Tak, oto spędziłam pół dnia łkając cicho w poduszkę i nabawiając się przy tym ogromnych wyrzutów sumienia. I te cholerne myśli „A co by było gdybym, kurwa nie paplała co mi ślina na język przyniesie.” Nikt mnie nie wołał na obiad, kolację. Nie wołali to nie schodziłam. Dopiero około 20 udałam się do łazienki, by pomedytować w wannie pełnej ciepłej wody. Relaks? Nie w takim wypadku…
Obudziłam się w łóżku. Nie pamiętam, abym się tu z własnej woli znalazła. Nie tylko nie to. Znowu zasnęłam w wannie. No to skoro tam zasnęłam to ktoś musiał mnie dotykać. Ktoś dotykał mojego nagiego ciała, o cholewka. Głupia suko nikt Cię by tu nie zgwałcił. Tak, tyle, że jestem naga. We własnym łóżku. Chociaż tyle. Ale nie. Coś jest nie halo. Obczaiłam resztę łóżka i śmiało mogę stwierdzić, że nie jestem tu sama. Strach było popatrzeć kto leży obok. Ale to tylko Nathan, chociaż na naszą sytuację to AŻ Nathan. Czyli on tak sobie radzi ze złością? Kładąc się obok mnie? Jak kto woli…
_______________________
kill me :)

sobota, 31 sierpnia 2013

The Versatile Blogger Award

No to tak:
- podziękować za nominację osobie, dzięki której zostałeś włączony do gry
- pokazać na blogu nagrodę Versatile Blogger Award
- ujawnić 7 faktów dotyczących własnej osoby
- nominować 15 blogów, które według nominowanego na to zasługują
- poinformować o fakcie nominowania autorów blogów
 
Dziękuję osobom, które nominowały tego otóż bloga twierdząc, iż jest on cudowny idealny i te inne dziwne kłamstwa za które będą smażyć się w piekle tymi osobami są:
( tak, tak kopiuj wklej bo ja to tępa jestem ;333 )
 
Chciałam tą nagrodę tak ładnie w paintcie ale leniwa zbytnio jestem :) a więc znowu kopiuj wklej z czyjegoś bloga ;3
 

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 37 ♥

Dzieliło nas kilka centymetrów, nasze nosy stykały się ze sobą, oddechy mieszały się by stworzyć jeden, pełen miłości oddech. Po chwili na moich ustach poczułam wargi Nathana. Tak bardzo tęskniłam za ich delikatnością, ale i też stanowczością. Rękami błądziłam po zasłoniętym koszulką torsie chłopaka. Przerwaliśmy nasz pełen emocji pocałunek, by móc nabrać powietrza do płuc. 
- Tęskniłem skarbie. Bardzo - te trzy słowa które wyszeptał w zagłębienie między moją szyją a tułowiem, wywołały u mnie na nowo motylki w brzuchu. Wyczuwam, że te święta jednak nie będą totalną porażką.
- Dobrze, że już jesteś. Naprawdę byłam już bliska kompletnego załamania. Dziękuję, że wróciłeś. - wzięłam jego twarz w dłonie i spojrzałam prosto w oczy - Zostań ze mną, tu na zawsze. Błagam.

Nathan położył swoje dłonie na moich i ściągnął je z twarzy. Zbliżył się do mnie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. 
- Zostanę na tyle ile będziesz chciała. Nawet i na wieczność. - wtuliłam się w niego, a on objął mnie tak jakby bał się że mu ucieknę.
Gdy tak staliśmy w tej kuchni przytuleni do siebie, usłyszeliśmy że coś upada na ziemię. Odwróciliśmy się w tym kierunku, a tam ujrzeliśmy zszokowanego Jay'a, wokół którego na ziemi leżały produkty spożywcze, które mu wypadły z rąk, na nasz widok jak sądzę. 
- Ja tylko po zakupy świąteczne pojechałem z chłopakami, a wy już we dwoje. Nie, wróć. Co wy do jasnej cholery robicie razem. W jednym domu. W tym samym pomieszczeniu. - obiema rękami trzymał się za głowę i kręcił nią z niedowierzaniem. 
- Kochany braciszku, musisz uwierzyć w to że nadszedł koniec Jaythana. Naprawdę informuję Cię o tym z żalem. Byliście cudowną parą, ale musisz uczepić się Maxa. Sądzę, że Łysol przyjmie Twoją osobę z otwartymi rękoma.- przytuliłam się do boku Loczka. 
- I tak Cię nie ominie świąteczne gotowanie oraz sprzątanie. - grożenie palcem na mnie nie działa
-Wiesz przecież, że nie powinnam się przemęczać. - skoro jestem jego siostrą powinien mi powiedzieć, że nie muszę robić tych wszystkich męczących prac, aby być w pełni gotową na święta.
- Och, siostrzyczko gotowanie nie jest aż tak męczące. A popatrz masz tu mistrza, on Ci pomoże. - dłonią wskazał na Sykesa.
- Muszę zajrzeć do mojego kalendarza czy mam dla was czas. Taka zajęta ostatnio jestem. Wiesz bycie sławnym zżera bardzo dużo cennego czasu. - zarzuciłam teatralnie włosami, a chłopcy jak to oni przewrócili oczami. - Na wasze nieszczęście nie mam czasu dla was. Przykro mi, ale prezenty się same nie kupią.
- Spójrz Jay na to z innej strony. Wy się zajmiecie domem, a ja i Gabrysia spędzimy dzień na zakupach świątecznych. No a w kolejnym dniu to my zajmiemy się końcowymi sprawami, a wy tam jakieś prezenty kupicie. Nie będziemy wam przeszkadzać. - ja to wiem, że chce ze mną czas nadrobić, ale jak mam mu prezent kupić będąc z nim?! To chore przecież, mam mu powiedzieć wybierz sobie co chcesz ja płacę? Nie! Tradycja to tradycja i ja mu kupię ten pieprzony prezent, choćby miał to być papier toaletowy. Dobra myśl.
- Nie puszczę mojej małej siostrzyczki z Tobą, zakało! Jeszcze ją ktoś porwie, albo coś gorszego i co?! - przez ten bulwers mojego brata nie mam dopływu powietrza, bo ten wielkolud mnie przydusza.
- Loczuś, przeżyje. Co może mi się stać z Nathanem? Nie wątpię, że te ciule z aparatami będą za nami chodzić no ale jestem sławna więc co mi szkodzi. A jeśli w zabawkowym zrobimy wiochę to trudno, najwyżej będą na następny dzień piękne nagłówki w gazetach. A przy okazji puść mnie. - wyrwałam się z tego silnego uścisku i udałam się do salonu, by trochę poleniuchować. 
- A ty gdzie?! Nie ma leżenia, jedziemy na zakupy, bo potem nam wszystko wykupią - ręce Nathana oplatają mnie w tali i jakby tak no tracę grunt pod stopami.
- Durniu, umiem chodzić. I muszę się przebrać, bo jest zimno. Daj mi moment. - sprzedałam mu szybkiego buziaka i pędem udałam się do mojego pokoju, aby wybrać odpowiedni strój na ten grudniowy, zimny dzień. Po 10 minutach z szafy wygrzebałam taki zestaw ubrań. Przejrzałam się w lustrze i stwierdzam, że nie wyglądam aż tak źle.
No bo wiadomo jak spotkamy paparazzi to muszę jakoś wyglądać, przecież nie pójdę w worku na ziemniaki. 
- O ja pierdole. Kto zabrał moją małą wiedźmę, która wyglądała jakby dopiero wstała?! Kto ją podmienił na tak piękną dziewczynę? Zabrali mi moje brudaska - zgadnij kto, czyli w drzwiach do mojego pokoju stoi nie kto inny jak Nathan James Sykes. Boże, jak on szeroko otwiera tą buzie. 
- Aha, czyli wolisz mnie w brudnych ubraniach, nie ułożonych włosach. Rozumiem, że mam się przebrać i wyjść do ludzi w tym w czym Ciebie przywitałam? - podeszłam do niego naprawdę niebezpiecznie blisko.
- Tak jest idealnie. - swoje dłonie położył na mojej talii i nimi przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Poczułam jego spokojny oddech na mojej szyi - Boję się, że teraz to ja źle wyglądam. Jeszcze mi ktoś porwie taką ślicznotkę. - szepnął mi do ucha, a ja zachichotałam, jak jakaś napalona nastolatka.
- Całuj, a nie grasz w jakieś chore gierki, Sykes. - wymamrotałam w jego usta, po czym wpiłam się w nie.
_________________________
Czy tylko ja tutaj rzygam tęczą?
Co za badziewie. Tak naprawdę to chyba z 2, czy 3 rozdziałów jestem dumna. No bo reszta to totalne dno, seryjnie.
Tak wiem, że wam się on podoba, chociaż was nie rozumiem. Czytam wiele blogów i każdy jest na wysokim poziomie równo prowadzony. A ja mam wzloty i upadki fajności. O chryste, Gabryśka co ty ze sobą robisz.
Dobra nie użalam się nad sobą jestem fajna, super i wgl. :))))))))))))))))))))))))))))))))
A i spójrzcie jest zakładka INFORMOWANI. Zajrzyjcie, jeśli czytacie i chcecie bym was informowała ;*
Do nastepnego kociaki ♥
Sykesówna ♥ aka Gabryśka samo zło. 
PS. Wiem, że Banana Song trochę straszy, ale no kto nie kocha tej piosenki ♥ 

wtorek, 6 sierpnia 2013

Moje "wypociny"



Trudno jest się przedstawić, jeśli na swój temat wie się tak mało. Mogę powiedzieć tylko tyle, ile wiem. Mam na imię Nathan, liczę 20 lat. Tak jestem już pełnoletni, ale przedstawię wam, krótko moją historię. Niektórzy w przedziale wiekowym nazywanym buntem, bawią się świetnie, próbują to co zakazane, bo to podobno wtedy smakuje najlepiej. Niestety, mnie spotkało coś innego. Jako roczne dziecko wylądowałem w domu dziecka. Nie chcieli mnie, moi biologiczni rodzice, mnie porzucili. Nienawidzę ich za to. Jak można porzucić bezbronne dziecko, niewidome dziecko. Tak ja ten jak nie raz słyszałem przystojny chłopak jestem niewidomy. Nie widziałem nigdy tego jakże bujnego świata. Mój jest ciemny, tak jakby ktoś zapomniał wymienić spaloną żarówkę w pokoju zwanym zmysłem wzroku. Nawet nie próbuje ich szukać, nigdy nie chciałem ich spotkać. I tak bym ich nie zobaczył, to chyba jakiś plus, tego całego gówna zwanego życiem. No, ale wróćmy do mojego barwnego dzieciństwa. Jeszcze, że ślepy to świetnie kłamie. Bo nie było kolorowo. Byłem dzieckiem, nie mogłem funkcjonować jak inne dzieci, które też trafiły do domu dziecka. One biegały, śmiały się, gdy brały kredkę do rąk i coś rysowały, bądź kolorowały widziały kolory. Ja, aby się jeszcze bardziej nie ośmieszyć trzymałem się z dala od prac plastycznych. Gdy wychodziłem na dwór, często w coś, lub kogoś wchodziłem, słyszałem chichoty i durne teksty, które były wywołane przeze mnie. To nie było miłe. Im starszy byłem, tym bardziej te nie miłe słowa i gesty ze strony innych bardziej bolały, uderzały prosto w serce. Byłem bardzo cichym nastolatkiem, dla opiekunów z placówki, aż za bardzo. Wszyscy pracownicy udawali, że nie słyszą tych obelg kierowanych w moją stronę. Zero wsparcia, zero ratunku. Ale oni mnie nie obchodzili, mieli prawo, mnie nie lubić, czy cokolwiek innego. Miałem swój azyl. W pokoju z instrumentami muzycznymi stał fortepian, a że miałem wyostrzony zmysł słuchu, szybko nauczyłem się grać. Z wiekiem, co raz bardziej zatracałem się w muzyce. Komponowałem. Gdy miałem 14 lat, trafiła do nas dziewczyna – Claudia, była w moim wieku nie mogę wam powiedzieć jak wyglądała, ponieważ, no nie mogłem zobaczyć jej. Była inna od reszty, wolała samotność, nie wyśmiewała mnie. Polubiłem ją za to, ale bałem się podejść i zagadać. Ale to ona wyszła pierwsza z inicjatywą koleżeństwa. W końcu nakryła mnie jak gram i śpiewam. Było to peszące, gdy zatopiony w muzyce usłyszałem brawa. Byłem przerażony, bałem się że to któryś z tych wrednych typków co myślą że gdy się z kogoś nabijają to są fajni. Nie śmiała się, a nawet powiedziała, że jestem świetny w tym co robię. Kibicowała mi. Miała anielski głos, śpiewała razem ze mną. Gdy odbywały się jakieś występy z udziałem podopiecznych Domu Dziecka, my byliśmy „gwiazdami”. Ludzie nas doceniali. Nie wytykali tego, że jestem niewidomy. Bo tak naprawdę, by się nawet nie spostrzegli. Claudia była zawsze ze mną, byliśmy nierozłączni. Przeze mnie trochę cierpiała, bo ją wyśmiewali. Sądziłem, że mnie zostawi, ale przez te wszystkie niemiłe dla ucha i serca słowa staliśmy się jednością. Tak byłem w niej zakochany po uszy. Możecie nazwać mnie tchórzem, bo nie wykorzystałem sytuacji, że byliśmy blisko. Że nie pocałowałem jej. Nie chciałem niszczyć tego wszystkiego co zbudowaliśmy. Najtrudniej było nam się rozstać. Staliśmy się pełnoletni, nasze drogi się rozeszły. Ja wybrałem małe mieszkanie w centrum Londynu, a ona? Sam nie wiem. Pracowałem w teatrze. Stroiłem instrumenty. Spytacie, co się dzieje ze mną teraz. Spotkałem moją młodzieńczą miłość. Tak, Claudia jest moją narzeczoną i tak jak ja pracuje w teatrze, tylko teraz raczej nie stroję instrumentów. Występuję. Z nią. Tworzymy duet. Oboje śpiewamy, a ja w dodatku gram na fortepianie. Ludzie chętnie przychodzą na nasze występy co mnie cholernie dziwi. Cieszę się, że mam ją. Ona akceptuje mnie takiego jakim jest z moimi wadami zaletami. I życzę wszystkim, by też na swojej drodze spotkali taką osobę jak ja. 
 _____________________
To jest taka tam praca na konkurs. Jest podobna do tej kilka rozdziałów niżej. Ale inna. Chciałam znać opinię ludzi którzy siedzą w tym "biznesie". 
MA BYĆ OBIEKTYWNIE. Tyle proszę. :)

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 36 ♥



Otwierają się, a za nich wchodzi drobna postać. Moje oczy wędrują na twarz osoby, gdy nasze spojrzenia się spotkały poznałem bez niczego że to Gabrysia. Wyglądała na przerażoną. Wyrzuci mnie, zamknie mi zaraz drzwi przed nosem. Czemu ja panikuje? Ja Nathan James Sykes nigdy nie panikuje. Boże, co mi się dzieje. No wiadomo od zawsze byłem romantyczny, ale w tym momencie? Gdy ona pewnie mnie zaatakuje, wydrapie oczy. Czemu jej oczy są tak duże? Czemu tam się zbierają łzy? Co ja zrobiłem? Czemu jej ciało zaczyna się trząść?! No zimno jest frajerze. Muszę sam siebie karcić.
- Cześć Gab – jak ja brzmię jak jakiś dzieciak co nabroił i chce się przyznać.
- N-nathan – czemu ona płacze? Powinienem ją przytulić, tak?
*PERS. GABRYSI*
Ktoś dzwoni do drzwi. Nie ma nikogo w domu to muszę ja otworzyć. Jestem ciekawa kto to. Wiem wyglądam jak jakiś niedorozwój, włosy na wszystkie strony, dresy, za duży t-shirt z plamą po jogurcie na środku. NIE KAŻDY POTRAFI JEŚĆ. Ja tu chora psychicznie jestem i tak trochę no mam katar. Od siedzenia w zimie na balkonie. W szortach i t-shircie. Tak też można. No idę do tych drzwi. A jeśli to jakiś pedofil i wie, że jestem sama w domu? Nie, nie i jeszcze raz nie. No wiem za dużo takich filmów się naogląda człowiek i boi się sam w domu być. Ale chłopcy mają własne życie, w sumie to już nie muszą się mną zajmować. Oni są naprawdę cudowni, opiekują się mną. Poświęcają mi swój cenny czas. Muszę im powiedzieć, że mają kontynuować swoją karierę, bo wiem że fani już mnie do diabła wysyłają. Co ja miałam zrobić? A, wiem sprawdzić czy nikt mnie nie zgwałci, no już pali się czy co? Powolutku, otwieram drzwi, patrzę kto stoi za progiem, a to kto? To sen? Czy przede mną stoi żywy Nathan James Sykes? Nie stój jak słup, nie rycz cioto. No i czemu ryczysz? GABRYŚKA! Weź się ogarnij gadaj z nim normalnie. Znasz go przecież. „Nie znasz go opuścił Cię gdy ty go potrzebowałaś, przecież nie możesz tak od tak nagle rzucić się na niego i zacząć rozbierać. Myśl logicznie” – może moja podświadomość ma rację. Powinnam mieć dystans. Ale nie potrafię przecież ja go kocham. Tęskniłam.
- Cześć Gab – on się boi słychać to w jego głosie, boi się mojej reakcji. Gdy ujrzałam na początku też się bałam co zrobię, ale teraz już wiem. Trzeba wszystko postawić na jedną kartę. Po prostu zapomnę o przeszłości. Tak będzie najlepiej. Tak mi się wydaje.
- N-nathan? – musze pamiętać że się ostatnio strasznie jąkam. Ale to przez to, że rzadko coś mówię. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach jakbym się co najmniej wywaliła. Raczej powinnam się cieszyć z tego że wrócił, a nie ryczeć jakby co najmniej znowu wyjeżdżał, a na to już nie pozwolę. Ale też nie możemy tak od razu. Trzeba się wrócić do pewnego momentu. Może nie aż daleko do zapoznania, ale no zacząć od nowa. Tak porozmawiam z nim jak przestane płakać! JESTEM GENIUSZEM.
- Nie płacz, proszę nie płacz – on się boi. On nadal się boi. To tak trochę słodkie jest. Otwarł kciukiem moje łzy i mnie przytulił. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Są nieziemskie. Ten zapach. Uzależnia. Gabryśka do kurwy nędzy uspokój się.
- Co ty tu robisz? Myślałam, że mnie nienawidzisz? Dla kogo ten wielki misiak? – taki trochę słowotok wyszedł z moich ust wprost w pierś Nathana. Tak staliśmy na dworze, było dość zimno, ale nie czułam tego przy nim. Czułam jedynie ciepło i stado motylków na sterydach w brzuchu.
- Hmm, misiek miał być dla takiej pięknej pani w dresach i poplamionej koszulce, która wygląda jak wiedźma, ale po tych słowach może mnie stąd wykopać i no chciałem najzwyczajniej w świecie przeprosić, bo nadal kurewsko Cię kocham. – boże, rozpływam się tu, na mrozie.
- Sykes jakich ty słów używasz! Jakby twoja matka się dowiedziała, jaki ty jesteś niegrzeczny. Wchodź bo tu trochę zimno. – gestem ręki zaprosiłam go do mojej willi. – Usiądź w salonie, albo jeśli wolisz to pozwiedzaj, a ja się przebiorę. Nie spodziewałam się gości, więc wyglądam jak wyglądam.
- Ale przecież ślicznie wyglądasz – uśmiechnął się, boże ten uśmiech. Nie masz być twarda. Kiedyś mu ulegniesz, ale nie teraz.
- Dopiero co geniuszu nazwałeś mnie wiedźmą, ale nagle jestem śliczna. Szalony jesteś. Daj mi kilka minut. – pobiegłam do swojego pokoju by wybrać jakieś odpowiedni strój. Włosy po prostu rozczesałam i od razu wyglądam jak człowiek. I teraz zejdź do niego w spokoju. Możecie porozmawiać. Pooglądać jakiś film. Przecież szukałaś towarzystwa na samotne dni. Ale nie seksownego.
- Nadal wyglądam jak wiedźma? Tak wiem, nie kłam. – jego mina gdy stanęłam przed nim. Ale przecież on jest pokręcony. Jak ja mogłam zapomnieć.
- N-no ładnie. – ja się jąkałam, spoko. ALE ON?! Co się dzieje z tym światem.
- Nie jąkaj się debilu. Napijesz się czegoś? – łokciem go trąciłam w żebro i udałam się do kuchni. Tak Pan Nie Umiem Mówić poszedł za mną.
- Herbatę poproszę. – jaki on grzeczny. Chryste raz przeklina, raz się jąka, a za trzecim razem jest kurwa uprzejmy. Nie kumam gościa. No dobra zrobię nam herbatę. Nie ma sprawy.
- To ci Cię do mnie sprowadza? – zapytałam opierając cię o blat.
- Jak wspomniałem wcześniej chciałem Cię przeprosić za to co zrobiłem. Że tak Cię zostawiłem, zamiast z Tobą porozmawiać. Wiem, że przeze mnie chciałaś się zabić…
- Nie Nathan skończ proszę Cię! Po prostu zapomnijmy. Nie było tego. Proszę. Tylko tyle nie oczekuje od Ciebie Bóg wie czego tylko tego abyś zapomniał. Proszę – uśmiechnęłam się ponuro do niego. Naprawdę to nie było tak, że jego nie było to chodziłam smutna, czasem się uśmiechałam. Ale teraz co on wrócił i mam kurde suszyć zęby? Nie, przecież od razu tak nie zmienie wszystkiego. Mogłabym, ale nie mam siły, naprawdę. Trochę za dużo przeszłam, chyba.
- Ale chcę wiedzieć co z nami będzie. Na co mogę liczyć. Czy dalej czujesz coś więcej. – po tych słowach postanowiłam coś zrobić. To może zaważyć nad moimi dalszymi losami. Podeszłam do niego, dość blisko. Dzieliło nas kilka centymetrów…
________________

Teraz powinnam dostać solidny opieprz, za to że się obijam. Po prostu jestem leniem. Ale w ostatnich dniach się za siebie zabrałam i coś napisałam. Chyba jest dłuższy. Tak mi wygląda. Na prawdę przepraszam. I dziękuję, że czekaliście.
Kocham was ♥
ps. następny się kiedyś pojawi.  
ps2. POJAWIŁA SIĘ ZAKŁADKA "INFORMOWANI" WARTO WPISAĆ TAM SWÓJ USERNAME Z TWITTERA :)

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 35 ♥



- Cii, spokojnie. Jestem tu, z tobą. Zostanę. – rozpłakałam się jeszcze bardziej pod wpływem emocji. Mój Nathan wrócił. Przytula mnie. Wyobrażałam sobie nasze spotkanie inaczej. Miał być krzyk, płacz.
- Kocham Cię. – szepnęłam i mocniej się w niego wtuliłam.
- Ja Ciebie też, słońce. – pocałował mnie w czubek głowy, a później oparł na niej swoją. Staliśmy tak w ciszy, ciesząc się swoją obecnością. Usłyszałam czyjeś kroki i lekko otworzyłam oczy. Zobaczyłam kucającego przy mnie Sivę.
- To był sen. To był tylko sen – powtarzałam to jak litanię.
- Co Ci się śniło? – spojrzał na mnie troskliwie i objął mnie ramieniem.
- Śnił mi się Nath, był tu, przytulał. Seev to był tylko jeden pierdolony sen – wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać
- Shhh, spokojnie. Nie płacz już. – głaskał mnie uspakajająco po włosach, po kilku minutach czułam jak moje powieki znowu stają się ciężkie.
*PERS. OGÓLNA*
Siva widział, jak drobna istotka przywiera do niego i czuł jej równomierny oddech. A oznaczało to, że zasnęła. Cieszył się, że zasnęła nie mógłby patrzeć na całą jej twarz we łzach i z bólem w oczach. Była ona taką delikatną osobą. A raczej po wyjeździe Sykesa taka się stała. Postawił sobie za zadnie, zrobić wszystko, by znów była szczęśliwa. Wiedział, że kochała jego kumpla ponad wszystko. Musi porozmawiać z Nathanem. Przedstawić mu całą sytuację. I zacznie swoją pracę od dzisiaj. Przeniósł śpiącą Gabrysię do jej łóżka i wyszedł z pokoju. Od razu skierował się do wyjścia. Im szybciej tym lepiej. Był pewien, że Nathan jest w domu. Szybkim krokiem dostał się pod dom, który dzielili w piątkę. Lecz chłopcy rzadko bywali u siebie. Zapukał do drzwi, chociaż mógł legalnie wejść. Po kilkunastu sekundach otworzył mu zmarniały Nathan. Widział zmęczenie w jego oczach.
- Stary, coś ty ze sobą zrobił?! Wyglądasz jak nieżywy. – Siva, był zszokowany takim widokiem.
- Wejdź – Nathan przepuścił go w drzwiach i zamknął za nim drzwi – Co Cię do mnie sprowadza? Raczej rzadko ktoś mnie odwiedza.
- Chciałem sprawdzić jak się trzymasz i ogólnie z Tobą pogadać w pewnej sprawie – Seev pewnym krokiem wszedł do salonu i usiadł na kanapie, po chwili przysiadł naprzeciwko niego Nath
- Jak widać czuję się świetnie, a pogadać pewnie chcesz pogadać o osobie, tak pięknej i drobnej, która jest całym moim życiem nie mylę się, prawda? – Nathan lekko się napiął wspominając chwile z jego osobistym aniołem.
- Jesteś bystrym człowiekiem. Tak o niej chcę pogadać. Ona się zamknęła w sobie, potrafi całymi dniami i nocami płakać, albo oglądać wasze wspólne zdjęcia. Mało mówi, nie wychodzi z domu. Martwi nas to. A wiem, że ty też ją kochasz i tęsknisz za nią. Wróć do niej. Bo jak na razie nawzajem stajecie się ludzkimi wrakami. Tak być nie może, Sykes! – Seev wiedział, że im więcej powie tym szybciej uda mu się doprowadzić do wspólnego szczęścia Nathana i Gabrysi.
- I to przeze mnie. Muszę to naprawić. A jeśli ona nie chce mnie widzieć? – Nathan chodził w kółko po salonie.
- Do cholery, Nathan gdyby Cię nie kochała to by raczej nie ryczała, i nie mówiła twojego imienia przez sen.
- Ale co mam jej powiedzieć?! Wyśmieje mnie! – Sykes chwycił za końcówki swoich włosów.
- Wystarczy, że tam pójdziesz i powiesz zwykłe ‘przepraszam ‘ Ona Ci wybaczy. Kocha Cię jak nikogo innego. Idziesz, bierzesz prysznic, ubierasz coś normalnego i masz tam iść. 
* PERS. NATHANA *
Boże, przecież ona tam przeze mnie cierpi. Siva szybko poszedł, a ja wziąłem się do roboty. Prysznic, wybór odpowiedniego stroju. Stoję sobie tak w moim pokoju gotowy, ale zbyt spięty, by się ruszyć. Oddychaj głęboko. Zamknij oczy policz sobie do 10 i je otwórz. Tak to naprawdę mi pomaga. Teraz trzeba iść kupić kwiaty, a może lepiej miśka. Tak, misiek dłużej wytrzyma. Jak dobrze jest mieszkać blisko takich sklepów. Wchodzę do sklepu, a ludzie się na mnie tak dziwnie patrzą. Bo co? Bo Nathan James Sykes, nie może sobie kupić zabawki? A może. Zabrałem z półki takie większego misia i za niego zapłaciłem. Teraz kierunek dom mojego anioła. Jak zemdleję na wycieraczce, to będą mnie zbierać, albo dadzą umrzeć w spokoju. Stoję pod tymi drzwiami i nie wiem czy mam zapukać czy nacisnąć piekielny przycisk zwany dzwonkiem. Nie wiem co jest odpowiednie do tej sytuacji. Raz kozie śmierć, zadzwonię. Ding Dong, nienawidzę tego dźwięku. Słyszę kroki. To zły znak, co ja tu jeszcze robię? Nie uciekłem? Otwierają się, a za nich wchodzi postać...
______________________________
Dłuższy...
Nigdy, nie potrafię napisać czegoś dłuższego. Na prawdę, martwię się o siebie. Strasznie was tu zaniedbuję. Ale postaram się to zmienić. :) 
Koniec bywa nieunikniony, więc jeśli nie chcecie końca, a jednak wiem, że chcecie to głosujcie w ankiecie. 
I tak, jeśli ktoś zauważył usunęłam 7 blogów. Został ten i jeszcze z imaginami. Przepraszam i do następnego tygryski <3