wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 34 ♥



*PERS. GABRYŚKI*
Nie wiem jak mogłam się zgodzić, żeby tu być. Moi rodzice są zapracowani. Ciągle gdzieś wyjeżdżają. Pewnie wszyscy mnie od początku oszukiwali, ale o tym zapomnijmy. Moja mamusia jest kosmetyczką gwiazd, a mój tata kierowcą limuzyn. Nie no to ja taka sierota, bo skończę nie wiem nawet już gdzie. Więc spotkanie moich idoli było istną błahostką. A ja myślałam, że to coś wielkiego. Coś o co się starali. Lecz muszę przestać żyć marzeniami. Szare realia mnie wzywają. Myślałam, że życie w Londynie jest inne. Ale przecież jak się kochaniutka naczytasz jakiś barwnych książek i poczytasz gazety to dowiesz się prawdy. Tu jest tak samo jak w Polsce. Może częściej deszcz pada i jest więcej ludzi.  To nadal faktu nie zmienia, że tam było mi lepiej. I tak już mam zjechaną psychikę. Moim zdaniem dawno powinnam siedzieć w psychiatry ku. Z jakimiś ludźmi, którzy nie wiedzą jak się nazywają. Którzy przez jakąś tragedię stali się nieobliczalni. To nie jest ich wina, że ich zamknęli w tych czterech ścianach i chodzą za nimi wszędzie. Jednak tak sobie teraz myśląc nie chciałabym tam trafić. Wolałabym umrzeć. Nikt by mnie wtedy nie kontrolował. Takie wspaniałe uczucie. Eh, muszę już wyjść stąd, czyli łazienki. Chłopcy mnie wołają. Opiekują się mną, pod nieobecność moich rodziców. Martwią się o mnie. Są cudowni. Nathan ma mnie w dupie. Po prostu od zawsze to było moim marzeniem, by chłopak dla którego tu jestem. Nie ukrywajmy, że jednak się trochę ucieszyłam, że tu przyjadę. Chciałam go zobaczyć. Nie wiem czy on też rozważa tą opcję. Może nie tęskni? Może ma inną? Nie mogę przez to spać nocami. Wiem, że chłopcy w nocy parę razy przychodzą sprawdzić czy nie próbowałam znowu wtargnąć na swoje życie. Martwią się o mnie. Nie powinni. Nie jestem tego warta. Nie zasługuję na nich. Są takimi fantastycznymi ludźmi, a musza użerać się ze mną.
- Wracaj! Gaba, proszę wyjdź martwimy się. – Siva stoi pod drzwiami łazienki, a to taka moja świątynia wyciszenia. Ale nie powiem im o tym. Nie mówię im o wielu rzeczach, które mnie dręczą. Wysłaliby mnie do psychologa, a on stwierdziłby brak klepek. Wielu klepek. Musze przestać użalać się nad sobą.
- Tak już idę. – ostatnie spojrzenie w lustro i idę. Widać po mnie, że płakałam. Ale oni patrząc się na mnie nic nie mówią. Wiedzą, że pomyślę, że robią to z litości. A oni chcą dla mnie tylko tego, bym była szczęśliwa.
- Myślałem, że Cię kibel wciągnął. – żarty mojego braciszka, zawsze poprawiają mi na chwile humor. Na kilka sekund. Potem wracam do rzeczywistości.
- Przepraszam was chłopcy. Głowa mnie boli, pójdę się położyć. – spojrzałam na nich z proszącym wzrokiem. Wiedzieli, że nie mam humoru na żadne rozmowy itp. Chcę pobyć w samotności. Nic nie powiedzieli, więc uznałam ich milczenie za zgodę. Będąc już w mojej ciemnicy usiadłam pod oknem na dywanie, oczywiście po drodze zgarnęłam mój kocyk. Usiadłam kuląc kolana pod brodę i opatuliłam się kocem. Obok znalazłam jakąś książkę. Postanowiłam poczytać. Wciągnęłam się. Do czasy, gdy usłyszałam jakiś inny głos na dole. Postanowiłam, wyostrzyć mój słuch i dowiedzieć się kto przybył w moje skromne progi, w których ¾ The WANTED służy mi za niańki. No nie żeby coś, ale stwierdzam ewidentnie, że to głos Nathana. Przetwórz informację jeszcze raz. NATHAN w tym domu? W moim domu? Chryste, koniec świata. Do schronu, szybko. Muszę przedostać się do łazienki. Tak, oczywiście, że mam własną. Ale dla bezpieczeństwa zamknęli ją i mam dostępną tą główną na dole. A tam jest NATHAN. A to mi się nie podoba. Zostanę tu i będę udawać, że zasnęłam z książką w ręce. Co dla tych, którzy wiedzą to nie jest realne u mnie. Gadają o mnie. Wyczuwam to na kilometr. Kroki, ja słyszę kroki. Dobra udaję, że śpię jest dobrze. Otwierają drzwi. Uspokajam mój oddech. Bo przecież z sercem w gardle spać bym nie mogła. Myślą że śpię. Tak dobrze myślicie. Jesteście frajerami. Wyczuwam dwóch osobników płci męskiej. A jednego za blisko mnie. Któryś z nich właśnie kuca przy mnie i trzyma dłoń na mym policzku. Robi to tak delikatnie, abym się nie obudziła. To jest ręka Nathana. Przecież ją poznam. Nie chciałam, by dreszcz przeszedł przez moje ciało, ale zrobił to bez mojej woli. Ręka zniknęła z mego policzka. A ten dotyk był taki kojący.
- Chodź już. Śpi, mówiła że jest zmęczona. – przyszedł z Jay’em.
- Niech zostanie… - tak wiem to taka scena z horroru wzięta. Ale po prostu chcę z nim porozmawiać. Niby śpię, a tu nagle ka bum i ochrypłym głosem mówię. Szokujące.
- Gab… - wstałam i podeszłam do Nathana. Stał jak słup i mierzył mnie wzrokiem. Nic nie mówił, nie oddychał. Jest dziwny, ale kocham go. I pragnę, mieć go znów na własność.
- Nath… - szepnęłam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Kilka sekund był zszokowany, ale za chwilę przycisnął mnie jeszcze mocniej do siebie.

_______________________
Jezu skarby, ja was bardzo przepraszam. Nie chciałam, by to trwało tak długo. Jest mi wstyd za siebie, że nic nie napisałam przez taki szmat czasu. Skoro tyle czekaliście powinnien być długi, a tu z takim gówienkiem wam wyjeżdżam. JESZCZE RAZ WAS PRZEPRASZAM. A teraz czytajcie i mówcie, że zjebałam.

ps. Chętnie wysłucham was czego się spodziewaliście. Ja też miałam inny plan. Ale no chcę znać wasze myśli.
kocham was, dobranoc ♥